Problem z Maryjką cd. #zatrzymania























Maryjka z tęczową aureolą od chwili, gdy ujrzała świat - nie daje mi spokoju. Natykam się na nią na każdym kroku - w mediach, na spacerze, w rozmowach znajomych. Wypadałoby, żebym jako osoba wykształcona miała swoje zdanie w temacie. Jakieś mądre ZA albo fanatyczne PRZECIW. Cokolwiek, co zaliczałoby mnie w poczet jednej lub drugiej strony. A ja nie mam nic, prócz pierwszego odruchu - jakiejś dziwnej niezgody i całej masy wątpliwości. Bo Maryjka jest wyjątkowo niejednoznaczna i przez tę swoją niejednoznaczność, mocno intrygująca.
We mnie ta grafika umieszczona w przestrzeni publicznej wywołała sprzeciw. Nie mogłam sobie jednak jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Mojej niezgody nie wywołała jakaś ideologia, ale brak szacunku dla systemu wartości katolików. Trzeba totalnie nie rozumieć wiary, by nie dostrzec, jak ogromne znaczenie dla katolików ma wizerunek MB Częstochowskiej, którą w XVI w. uczyniono patronką Polski. Jest to obraz matki, do której swoje prośby zanoszą zwykli ludzie. Powierzają się jej pieczy, oddają cześć, modlą się. Pod jej opiekę uciekali w najtrudniejszych dla Polski czasach.  Jeśli ktoś chociaż raz uczestniczył w odsłonięciu obrazu na Jasnej Górze i ma w sobie trochę wrażliwości - zrozumie, o czym piszę.  Dlatego też rozumiem tych, dla których zestawienie świętego wizerunku z tęczą środowisk LGBT jest profanacją (o tym, dlaczego może urażać uczucia religijne pisałam TUTAJ). A tłumaczenie, że ta konkretna tęcza jest biblijnym znakiem przymierza, jest szyte grubymi nićmi. Znaki żyją w kontekstach kulturowych, a w tym przypadku kontekst jest dość oczywisty.   Swastyka wpisana w hinduizm czy buddyzm nie jest niczym niestosownym, ale w Europie pamiętającej wojnę budzi grozę. Tak więc bądźmy wolni, ale nie pakujmy się z butami w wolność innych.
Ten punkt widzenia nie wyczerpał jednak potencjału Maryjki. Gdyby ta grafika pojawiła się w galerii sztuki współczesnej razem z Matką Boską Kajdankową, najprawdopodobniej uznałabym ją za genialny komentarz do sytuacji społecznej w Polsce. Może nawet bym pomyślała w pierwszym odruchu, że powinna zawisnąć w przestrzeni publicznej, by uwierać i wywoływać dyskusję wokół instytucji Kościoła - tak, jak tezy Lutra przybite na drzwiach katedry. Tak też czytam intencje autorki i rozumiem jej punkt widzenia, a także entuzjastyczne reakcje na tę grafikę. Uważam, że porusza sprawy bardzo istotne dla naszego społeczeństwa, wymagające refleksji i...zmian. Niezwykle cenię sztukę, "która się wtrąca", wychodzi na ulice i wzbudza dyskusję. Tylko między prowokacją do debaty, a naruszeniem czyichś granic jest bardzo cienka linia. Dlatego napisałam, że w galerii taka wizualizacja byłaby dla mnie całkowicie do zaakceptowania. Też by  prowokowała, samym swoim istnieniem, ale nie uderzałaby tak mocno w wartości zwykłych ludzi. Tak, jak spektakl "Klątwa" w Teatrze Powszechnym. Ruszył tych, których miał ruszyć - fanatyków, dla których ideologia kościoła-instytucji stała się nową wiarą. Nawet, jeśli przedstawienie kogoś "ubodło", to nie epatowało ono swoim przekazem w nikogo, kto tego nie chciał. A to zdecydowana różnica.
Nie podpisałam się pod petycją w obronie autorki Maryjki, bo uważam, że przy niewątpliwie szlachetnych intencjach, to było działanie nieodpowiedzialne, wpływające na pogłębienie podziałów między ludźmi. Działacz społeczny, twórca musi pamiętać, że nie żyje na pustyni ani wyłącznie wśród ludzi połączonych z nim pępowiną myśli. Swoimi działaniami powinien angażować ludzi we wspólne działania, a nie tworzyć kolejne punkty zapalne, których obecnie i tak nam nie brakuje. Natomiast potępiam działania policji. Jednym jest egzekwowanie prawa i stawanie w obronie tych, których wartości zostały naruszone, a czym innym jest brak szacunku dla człowieka i poniżenie. Na to się nie zgodzę. Jeśli petycja będzie dotyczyła obrony godności obywatela, sama będę zbierała podpisy.
Problem Maryjki jest jednak dużo głębszy. Chcąc nie chcąc religia stała się orężem walki politycznej, będąc od wieków w posiadaniu jednej z najbardziej upolitycznionych instytucji świata - Kościoła. Kościół w Polsce wymaga gruntownej reformy i mam nadzieję, że od strony prawnej zajmie się tym rząd (nie, nie łudzę się, że obecny), a od strony duchowej mój faworyt papież Franciszek. Nie może być tak, że duchownych nie obowiązuje prawo, że pod dachami domów Bożych ukrywa się przestępców, którzy łamią najważniejszy zakon świata - dekalog. Nie może być tak, że w budynkach kapiących złotem, w kosztownych szatach i ze złotym kielichem w dłoni hipotetycznie rozprawia się o skromności i poświęceniu dla drugiego człowieka.  Nie zgadzam się, by w imieniu Chrystusa (który jest także moim Bogiem) siać nienawiść i nastawiać ludzi przeciwko sobie.  Nie znoszę obłudy i manipulacji, a Kościół katolicki jest jej pełen. Tym bardziej mi szkoda prawdziwych księży i sióstr zakonnych z  powołania, którzy są niewolnikami jakiegoś chorego systemu i stoją samotnie w obronie mądrych wartości biblijnych oraz pięknych, polskich tradycji. "Oddajcie Bogu co Boskie, a cesarzowi, co cesarskie" - powiedział pewien mądry człowiek, który podobno jest ważny dla instytucji Kościoła.
Gdybym wierzyła w niezwykłą moc obrazu częstochowskiego, powiedziałabym, że Matka Boska objawiła się pod postacią Tęczowej Maryjki i stanęła w obronie Polski. Dzięki niej stało się coś niezwykłego. Okazało się, że wśród katolików jest wielu ludzi, którzy oddzielają religię i prawdziwą naukę Kościoła, od instytucji Kościoła w Polsce. W obronie Tęczowej Maryjki głos zabrali katolicy, którzy nie są fanatykami, ale podążają ścieżką wyznaczaną przez papieża Franciszka. Tak samo jak reszta społeczeństwa chcą, by religia nie splatała się z polityką i biznesem, by nie była batem na tych, którzy preferują inny styl życia czy poglądy (koniecznie przeczytajcie TUTAJ) Cieszy mnie to, bo daje szansę na odzyskanie Kościoła przez zwykłych ludzi i mądrych kapłanów, na odbudowanie autorytetu tej instytucji i wsparciu go na filarach tolerancji, zrozumienia, szacunku dla drugiego człowieka i miłości. 
Mój problem z Maryjką, trudność z jednoznaczną oceną jej pojawienia się, kolejny raz utwierdza mnie w przekonaniu, że świat nie jest czarno-biały. Ma wiele barw, a każda z nich ma całą masę odcieni. Żadna sytuacja, w życiu się nie powtarza , choć czasem ukrywa  się pod przelotnym deja vu. Dlatego właśnie lubię obserwować rzeczywistości z różnych perspektyw, zwłaszcza, gdy stawia przede mną pytania, które nie mają rozstrzygającej odpowiedzi. 

Komentarze

Popularne posty