BÓG, FILOZOFIA i WOJNA

W zbiorze reportaży Ryszarda Kapuścińskiego Busz po polsku znajduje się fenomenalny tekst pt. Ćwiczenia pamięci [jeśli nie czytaliście, warto nadrobić]. Kapuściński cytuje w nim Bolesława Micińskiego: Wojna zniekształca nie tylko dusze najeźdźców — ale zatruwa nienawiścią, a więc zniekształca i dusze tych, którzy starają się najeźdźcy przeciwstawić. Oj tak. Wojna narobiła bałaganu w naszych duszach. Odwróciła pojęcia, odebrała słowa, którymi dałoby się nazwać to, co dzieje się w Ukrainie. Rozpaliła  złość i wepchnęła w poczucie bezradności. Z szyderczym śmiechem zapytała: gdzie jest teraz wasz Bóg?, a my zaczęliśmy tracić wiarę i złorzeczyć. Misternie zbudowany wewnętrzny porządek świata zaczął pękać i osypywać się. Mówi się, że wiara pomaga człowiekowi przetrwać trudne chwile. Jednak w obliczu wojny staje się dodatkowym ciężarem. Bo jak tu wierzyć, że Bóg kocha ludzi i patrzeć na zbiorowe mogiły? Jak kochać bliźniego, który strzela do człowieka spacerującego z psem? Jak przebaczyć zbiorowe gwałty i tortury? 

We mnie tych pytań było setki. I wkurw na Boga, który na to wszystko pozwolił. Ludzka naturalna reakcja na niesprawiedliwość. Nie powiem, miałam za złe przedstawicielom różnych kościołów chrześcijańskich (nie tylko katolickiego!), że nie stają jednoznacznie po stronie pokrzywdzonych. Zupełnie jakby popierali zło, które się dzieje. Jakby między tym co mówią o dobru i złu, a działaniem była przepaść obłudy.  Byłoby mi łatwiej to ogarnąć, gdybym była ateistką i patrzyła na kościół jak na instytucję. Łatwiej to wszystko pojąć, gdy postrzega się kościół jak kolejną partię polityczną. Rzeczywiście, kościół katolicki, zwłaszcza w Polsce, tak wygląda. Ale mój kościół? Kościół, który sobie wybrałam świadomie sama i który nigdy mnie nie zawiódł jako wspólnota ludzi wierzących? Dlaczego tutaj też mówi się o wspólnej winie? O pojednaniu? Czy oni nie widzą, co się dzieje? Wszyscy powariowali? Odpowiedzi na te pytania znalazłam w Wielki Piątek, słuchając kazania w swoim protestanckim kościele (jeśli kogoś z Was by to interesowało - dwa linki poniżej).

Po odkryciu ludobójstwa w Buczy papież Franciszek napisał: 
Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni! Słowa zwierzchnika kościoła katolickiego wywołały burzę. Jako to my? Przecież to Putin jest winny! To Rosjanie zabijali cywilów strzałem w tył głowy. Nie my! W stronę Watykanu poleciały też gromy w związku z tym, że papież nie zajął jednoznacznego stanowiska, nie nazwał Rosji agresorem, nie stanął po "właściwej stronie". Czytam, że Franciszek zawiódł. Mnie absolutnie nie zawiódł. Wręcz przeciwnie. Mój szacunek do  tego człowieka jeszcze wzrósł. To naprawdę inny papież niż jego poprzednicy. Wreszcie przywódca religijny, a nie cyniczny polityk. To mądry człowiek. Instytucja kościoła katolickiego jest przegniła. Franciszek to wie i małymi krokami próbuje zmieniać. Tu się nie da zrobić rewolucji, bo zmiana ludzkiej mentalności to długi proces... 

Tak, wszyscy jesteśmy winni temu, co dzieje się w Ukrainie. Jest to konsekwencją miliardów drobnych decyzji moich i twoich (pisałam o tym tutaj: MEA CULPA). Bucza "nie spadła z nieba". To każdy z nas przez długi czas łamał XI przykazanie, był obojętny. 

Mimo że papież nie ma nic wspólnego z moim kościołem, bardzo przykro mi  czytać komentarze pod jego adresem. Wyzwiska, słowa potępienia, zarzuty o polityczne konszachty z Putinem. I piszą to ludzie, którzy należą do kościoła katolickiego. Tak, należą. Czy jeśli jesteście zapisani do jakiegoś stowarzyszenia, ale nie działacie w nim regularnie i czynnie tylko płacicie składki członkowskie, to jesteście jego członkami czy nie? Tak samo należycie do kościoła (tzn. podpisujecie się pod jego działalnością) nawet jeśli jesteście tzw. "niepraktykujący". Na początku mnie to zdziwiło, że w kraju, gdzie 32 440 722 osób deklaruje przynależność do kościoła katolickiego (dane GUS 2021), tak wielu nie rozumie, w co wierzy. Podważają słowa papieża, choć istnieje w kościele katolickim dogmat o nieomylności papieża, wg którego papież jest nieomylny w kwestiach wiary i moralności. Mało tego - nie rozumieją ewangelii, podstawy filozofii, którą deklaratywnie wyznają!

Słowa Franciszka nie powinny oburzać ani w sensie humanistycznym, ani tym bardziej teologicznym. Papież postąpił dokładnie tak, jak  chrześcijanin, a zwłaszcza zwierzchnik kościoła chrześcijańskiego postąpić powinien. Może warto sobie uświadomić, że Franciszek nie wypowiada się jako Jorge Mario Bergoglio, ale jako przywódca religijny kościoła chrześcijańskiego, czyli opartego na filozofii Jezusa Chrystusa.

Chrześcijaństwo to religia, której fundamentem jest filozofia głoszona przez Chrystusa. Jeśli utożsamiamy się z systemem wartości opisanym w ewangeliach, dlaczego oburzamy się na papieża, który się go trzyma? Dlaczego mamy pretensje do Boga, że nie ingeruje? Bóg dał człowiekowi wolną wolę, prawo wyboru oraz drogowskaz w postaci Biblii. Każdy z nas może żyć zgodnie z wartościami tam zawartymi lub odwrócić się od nich. Jeśli łamiesz zasady, Bóg nie strzela w ciebie piorunami. Tak wybrałeś i to ty poniesiesz konsekwencje. Bóg nie nagradza za dobro i nie karze za zło. Karą lub nagrodą są dla nas następstwa naszych wyborów. Zmarnowane lub szczęśliwe życie (drugi link pod tekstem).

Chrześcijaństwo uczy, że każdy człowiek jest bliźnim. Mówi, że mamy kochać każdego, jak siebie samego. W Modlitwie Pańskiej powtarzamy odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, a w Liście do Rzymian czytamy Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! To trudne. Wierzyć w taki obraz świata, być odpowiedzialnym za przyjęcie konkretnego systemu wartości ze wszystkimi tego konsekwencjami. 
Trwa wojna. Dzieją się rzeczy niewyobrażalnie złe, jedni ludzie krzywdzą innych. Odbierają im życie, poczucie bezpieczeństwa, niszczą przyszłość. Naznaczają traumą, którą trzeba będzie nieść do końca swoich dni. Gdzie jest Bóg? Dlaczego nie zstąpi z niebios i nie zrobi z tym porządku? Bo to my musimy dźwigać odpowiedzialność za swoje wybory. Wybrałam wiarę chrześcijańską, a zatem przyjmuję zasady opisane w ewangeliach. Oznacza to, że żyję zgodnie z nimi - kocham, wybaczam, widzę bliźniego w każdym człowieku (także we wrogu). Wtedy moja postawa ma moc zmieniania świata, może wpływać na innych ludzi ("nawracać" ich ku wartościom). A stąd już tylko krok do "zbawienia", które przecież rozumiemy jako wieczne szczęście.

Chrześcijaństwo to bardzo mądra i piękna filozofia życia. Może wydawać się zbyt idealistyczna, niemożliwa do realizacji. Trudna. A jednak to ona pozwala przetrwać najgorsze. Pomaga pozbierać się po dramatycznych doświadczeniach. We wspomnianym już wyżej reportażu Ryszard Kapuściński opisuje wspomnienia z czasów II wojny światowej. Pisze o swoim pokoleniu naznaczonym wojną, o tym, jak trudno było o niej zapomnieć i zacząć żyć w normalnym świecie. Mnie zawsze zastanawiało, jakim cudem osoba, która przeżyła np. Auschwitz, potrafiła zachowywać wiarę. Albo jak można było wrócić do świata po doświadczeniach zbrodni wojennych, wybaczyć narodowi prześladowców. Kapuściński pisze, że wyjść z wojny to znaczyło oczyścić się wewnętrznie, przede wszystkim oczyścić się z nienawiści. Brzmi znajomo, prawda?

* * *
Polecam do wysłuchania LINK_1 oraz LINK_2

Komentarze

Popularne posty