Nauczyciele mają dobrze #zatrzymania

















Czy byłeś kiedyś zamknięty w szklanej kuli? Widzisz świat zniekształcony przez szkło, dźwięki dochodzą stłumione i jakieś dziwne, ludzie niby są obok, niby coś mówią, ale jest to dalekie i niezrozumiałe. Albo czy próbowałeś wyjść na ulicę z cynowym wiadrem na głowie? Masz tylko małą dziurkę, przez którą widzisz zdeformowany obraz. Najmniejszy dźwięk nabiera amplitudy nie do wytrzymania. Czujesz się osaczony przez dźwięki i ludzi, których nie widzisz. Wokół ciebie jest ciemno. Nie widzisz praktycznie nic, poza jakimiś wycinkami zdarzeń.  Chcesz uciekać. Zniknąć. Czy utknął ci kiedyś w gardle kamień? Budzisz się o 3 w nocy i już nie ma mowy byś zasnął. Czujesz, jakby na gardle zaciskał ci się sznur od szubienicy. Nie  możesz przełknąć śliny. W ogóle nie możesz niczego przełknąć. Łyk wody sprawia fizyczny ból. Całe ciało ci się trzęsie, oddech masz jak po biegu maratońskim. W jednej sekundzie zlewa cię zimny pot i czujesz, jakby ktoś wbijał ci szpadę w serce. Ból promieniuje, aż do głowy, do kręgosłupa. Zwijasz się w kłębek. Łzy płyną same. Czujesz, że jesteś w pułapce, z której nie ma ucieczki. 
Nad ranem zasypiasz i gdy dzwoni budzik, nie możesz się obudzić. Nie masz siły wstać z łóżka, bo tak jesteś wykończony nocnym seansem. Mimo to wstajesz. Zakładasz na twarz uśmiech, mocno malujesz oczy, żeby nikt nie zauważył, zbierasz materiały i idziesz do pracy. Nie jesteś w stanie z nikim rozmawiać, najmniejszy impuls wywołuje paniczny  strach. Przygryzasz wargi, wbijasz paznokcie w dłonie i starasz się przetrwać minutę po minucie. Prowadzisz jakieś lekcje, ale sam nie wiesz, o czym. Zapominasz terminy, gubisz wątki, nie możesz się skoncentrować. Każda czynność jest wysiłkiem ponad siły.  Wracasz do domu. Nie jesz, bo nie możesz nic przełknąć. Potworne napięcie spada, a ty padasz na łóżko, nakrywasz głowę kocem i zastygasz w letargu. Nie śpisz, nie możesz zasnąć. 
Tak wyglądały 4 miesiące mojego życia, zanim dotarło do mnie, że coś się dzieje. A działo się dużo. Reforma oświaty spowodowała, że praca przestała dawać radość. W szkole trwał nieustający wyścig z czasem. Ogromny materiał wepchnięty w czas, który nie chciał być elastyczny. Ciągły pęd. Klasa za klasą, temat za tematem, dyżur za dyżurem. Dzwonek i kilkanaście minut, by dojechać do drugiej szkoły. Tam od nowa to samo. Hałas. Ciągłe pretensje rodziców, bo to przecież nasza wina, że dzieciaki są przeciążone, zmęczone. To nasza wina, że nie jesteśmy cudotwórcami, by nauczyć i wyćwiczyć nowy temat w 45 min. Mail za mailem, spotkanie za spotkaniem, notatka służbowa za notatką. Poniedziałek, zaraz piątek. W weekend tony sprawdzania, bo nie da się wszystkiego zrobić na bieżąco. Niedzielny wieczór i gula w gardle, niepokój, co przyniesie kolejny tydzień. Może radę pedagogiczną 4 godziny po 7 lekcjach? A może kolejny problem wychowawczy, nad którym nie ma czasu się pochylić, tylko gasi się w biegu, nakazem, zakazem lub karą. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Nie ma czasu na poznanie perspektyw. Nie ma czasu na rozmowę. Z nikim. Z uczniami. Z innymi nauczycielami. Z rodzicami. Z samym sobą.
Teoretycznie jesteśmy super wyszkoleni. Nie znam nauczyciela, który nie przeszedł "szkolenia" z cyklu trudności psychologiczne uczniów.  Uczymy się, jak rozpoznawać objawy depresji u uczniów, budujemy procedury, jak postępować w przypadku zagrożenia suicydalnego wśród nieletnich, prowadzimy godziny wychowawcze. Mogłoby się wydawać, że depresja została oswojona. Tymczasem ta podstępna choroba to nadal temat tabu.
Zwłaszcza, jeśli chodzi o depresję dotykającą nauczycieli. A tymczasem zawód pedagoga pojawia się w pierwszej piątce profesji największego ryzyka zachorowań. Nie ma pełnych statystyk, jaki procent nauczycieli leczy się z powodu "obniżonego nastroju". Oficjalne dane wskazują na ok. 40%. Wiadomo jednak, że liczby te nie obejmują pacjentów gabinetów prywatnych. Nie liczą także tych, którzy cierpią na tzw.depresję maskowaną, czyli taką, która chowa się za innymi dolegliwościami.
Depresja wśród nauczycieli to temat tabu. No bo jak to brzmi, że pani od matematyki leczy się psychiatrycznie, a pan od historii spędził miesiąc w przysłowiowych Tworkach? Nie do pomyślenia jest, żeby pedagog cierpiał na zaburzenia nastroju kojarzone natychmiast z "byciem humorzastym" i nieobliczalnym.  Jest zawsze opanowany, cierpliwy i uśmiechnięty. Jest profesjonalistą, który nie miewa zaburzeń pamięci i problemów z koncentracją. Nie miewa sznytów, bo przecież to osoba światła, po studiach, a takie nie robią rzeczy tak głupich i nieodpowiedzialnych! Nie, nauczyciele nie chorują na depresję.

Skąd przychodzi depresja?
Przede wszystkim depresja to nie jest reakcja na jakieś konkretne wydarzenie. Oczywiście, trudne doświadczenie życiowe może zadziałać jak katalizator, ale nigdy nie stanowi przyczyny. Wyobraźcie sobie wodę, która skapuje do szklanki minuta za minutą, po jednej kropli. Wcześniej czy później szklanka się napełni. A następnie się przeleje. Depresja, jest efektem współdziałania kilku różnych czynników. Współczesna psychiatria wyróżnia między innymi: 
  • czynniki biologiczne (np. czynniki genetyczne, zmiany poziomu neuroprzekaźników w mózgu, stan zdrowia, choroby przewlekłe, uzależnienia),
  • czynniki psychologiczne (np. stresujące wydarzenia życiowe i sposoby radzenia sobie z nimi, relacje małżeńskie, rodzinne i relacje z innymi osobami),
  • czynniki społeczne i kulturowe (np. sieć wsparcia społecznego, poczucie samotności, sytuacja zawodowa, materialna, mieszkaniowa).
Patrząc na te czynniki, widać, że w zawodzie nauczyciela okoliczności depresjogennych nie brakuje.  Każdego dnia pedagodzy zmagają się z coraz mniej realnymi wymaganiami zawodowymi fundowanymi przez kolejne reformy, rozwiązują problemy swoich wychowanków, przeżywają stres związany z relacjami  panującymi w pokoju nauczycielskim, na zebraniach i podczas spotkań z rodzicami.Na co dzień są pozostawieni z problemami sami sobie.  Narażeni są na krytykę, agresję, często stają się ofiarami zakleszczonymi w trójkącie dyrektor - rodzic - kuratorium. Polski system oświaty nie przewiduje procedury ochrony nauczyciela, nie ma instytucji, która wspierałaby pedagoga. Kuratoria, które teoretycznie powinny pomagać szkołom, ograniczają się do kontrolowania i dawania zaleceń.
Także hałas i nagromadzenie bodźców są sprzymierzeńcami depresji. Wychodzimy z lekcji i spędzamy 20 minut na korytarzu pełnym krzyczących i biegających dzieci. Z pełną koncentracją, bo przecież odpowiadamy za ich bezpieczeństwo. Oczy dookoła głowy. Dzwoni dzwonek, a my biegniemy na kolejna lekcję, na której mamy być skoncentrowani i docierać do 30 ludzi, z których każdy ma inne możliwości, inny humor i inne nastawienie do nauki.
Do tego dochodzi poczucie, że  praca przy tablicy nie ma sensu, jest orką na ugorze, a wkładany w nią wysiłek jest niewspółmierny do efektów, tak tych edukacyjnych, jak i finansowych. Uczucie bezsilności dodatkowo wzmacnia brak realnej możliwości oddziaływania na rzeczywistość szkolną.  
Po wydarzeniach kwietniowych do listy killerów emocjonalnych dołączył stres związany ze strajkiem. Wyobraź sobie, że poświęciłeś swojej pracy całe życie, swoją pasję, czas prywatny,rodzinny. Jeździłeś za własne pieniądze, w prywatnym czasie i zdobywałeś kolejne kwalifikacje. Jesteś w swoim zawodzie na najwyższym szczeblu kariery, jesteś fachowcem, ale na każdym kroku twoi zwierzchnicy i społeczeństwo pokazują ci, że jesteś gówno wart, jesteś śmieciem. Umiejętności, za które wolny rynek płaci grube tysiące, są w zakresie twoich obowiązków, za które dostajesz głodowe wynagrodzenie. Do tego musisz być w pełni dyspozycyjny. Nie masz określonego zakresu obowiązków, bo w prawie (wg którego jesteś zatrudniony), na które nie masz wpływu, widnieje zapis, iż jesteś zobowiązany do wypełniania " innych zajęć i czynności wynikających z zadań statutowych organizacji". Jeśli w statucie znajduje się zapis, że twoja firma dba o środowisko, to mimo iż jesteś menagerem, możesz dostać polecenie służbowe dotyczące posegregowania śmieci w kontenerach lub opielenia grządek wokół firmy. W normalnym świecie poszedłbyś do sądu pracy, wytoczyłbyś sprawę o mobbing. Ale nie w świecie nauczycieli. Tutaj walka o godność skończyła się wstrzymaniem wypłaty i jeszcze większym zgnojeniem. 

Niewinne symptomy
Depresja to cichy  zabójca. Nie daje oczywistych objawów, zakłada maski innych dolegliwości i potrafi ukrywać się całymi latami, rujnując nam po cichu zdrowie i wiele innych aspektów życia. Chandra? Kiepski humor? Smutek utrzymujący się tygodniami?  No przecież to nie powód, by gnać do lekarza. To na pewno przez pogodę, a i w domu nie jest najlepiej. Chroniczne zmęczenie? Normalne. W tym tygodniu pracowałeś 38 godzin w dwóch szkołach, miałeś dwa zebrania, szkolenie i radę. Aha, i przyszło dużo maili na Librusa, trzeba było przygotować zajęcia i sprawdzić kartkówki. I Jasio potrzebował opinii, a dyrekcja sprawozdania semestralnego. Bezsenność? Zawsze byłeś sową, a teraz jeszcze masz na głowie projekt i koordynację konkursu. A i martwisz się Weroniką, której mama zachorowała na raka. Niepokój? A kto w dzisiejszych czasach jest spokojny? Nie zauważasz, że wpadasz w panikę na myśl, że nie będzie dla ciebie godzin od września. Nie dostrzegasz, że przed każdym zebraniem z rodzicami masz gulę w gardle i spocone ręce. Niechęć do jedzenia? Przecież nie masz czasu na regularne posiłki. A w sumie to dobrze, że stracisz kilka kilogramów. Objadanie się? Zawsze miałeś tendencje do tycia. W wakacje schudniesz. Na pewno.

Wśród objawów depresji można także wymienić:
  • bóle głowy, pleców, nóg
  • nadmierną senność
  • zmianę rytmów dobowych (trudności z funkcjonowaniem rano i przypływ energii wieczorem)
  • trudność z przebywaniem na otwartych przestrzeniach (agorafobia)
  • ograniczenie kontaktów społecznych (np. nieodbieranie telefonów, trudności z załatwianiem spraw w urzędach,z robieniem zakupów)
  • kłucie w okolicach serca
  • duszności
  • unikanie skupisk ludzi (np. dużych sklepów, kin, środków komunikacji miejskiej)
  • działania agresywne lub autodestrukcyjne (np. samookaleczenia)
  • rezygnacja z aktywności (np. brak zainteresowania swoim hobby, niechęć do jakiejkolwiek aktywności fizycznej)
  • spadek libido
  • myśli samobójcze
Kiedy szukać pomocy?
Mitem jest, że wyznacznikiem depresji są wyłącznie myśli samobójcze lub wystąpienie wszystkich opisanych wyżej symptomów. Najbardziej popularnym narzędziem do wstępnej diagnozy jest skala depresji Becka. To prosty test, który pozwala określić nasilenie objawów depresyjnych i może być impulsem do skontaktowania się ze specjalistą.
Psychiatrzy często polecają jednak inne, prostsze narzędzie. Zdaniem lekarzy konsultacja jest zalecana, jeśli odpowie się twierdząco na jedno z poniższych pytań:

  • Czy w ciągu ostatniego miesiąca odczuwał/odczuwała Pan/Pani zmniejszenie zainteresowań lub osłabienie odczuwania przyjemności?
  • Czy w ciągu ostatniego miesiąca czuł/czuła się Pan/Pani smutny/smutna, przygnębiony/przygnębiona, miał/miała poczucie braku nadziei?
Oczywiście, ani test Becka, ani narzędzie dwóch pytań nie przesądzają o wystąpieniu depresji. Chorobę diagnozuje lekarz psychiatra na podstawie badania pacjenta i wywiadu z rodziną.

Przejdzie samo
Nieleczona depresja jest chorobą śmiertelną. Można z nią żyć latami, podobnie jak z nowotworem i nie zdawać sobie z tego sprawy. Nieleczona  powoli odbiera witalność i chęć do życia, pogłębiają się jej objawy, dochodzą nowe. Często też depresja znajduje sobie dodatkowych przyjaciół w postaci różnych postaci autoagresji (samookaleczenia /anoreksja /bulimia)Trudno określić, ile osób umiera rocznie z powodu depresji. Szacuje się, że 25% osób, które nie trafiają na leczenie, skutecznie odbiera sobie życie. To, czy depresja wywoła myśli i czyny samobójcze, jest kwestią bardzo indywidualną i  nie można przewidzieć, jak bardzo rozwinie się choroba. 

Zamiast epilogu
Nie wiem, czy doczytaliście ten tekst do końca. Nie wiem, ilu z was w tych opisach odnalazło siebie. Wiem jedno.  System oświaty w dzisiejszym wydaniu to twór destrukcyjny. Wieczna kontrola, dyscyplina strachu, brak czasu na oddech. To machina, która mieli ludzi i wypluwa poharatane psychicznie ścierwo.

Komentarze

  1. I dlatego ciesze się, że poszłam na świadczenie kompensacyjne i wyjechałam z kraju. Teraz nareszcie jest mi dobrze i spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wpis. Życzę dużo słońca i radości.

      Usuń
  2. Jakbym czytała o sobie. Na szczęście od marca jestem wolnym od szkoły człowiekiem, i dobrze mi z tym Wiele objawów jednak mnie zastanawia, czy nie powinnam iść do lekarza... 36 lat intensywnwj eksploatacji pozostawia piętno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkanie z lekarzem to nic strasznego. Jeśli są objawy, ale generalnie czujemy się ok - chyba nie warto się konsultować. Lecz jeśli to nam utrudnia życie - na pewno warto się wybrać do specjalisty. Trzymam kciuki i życzę dużo uśmiechu.

      Usuń
  3. Dziękuję. Dzięki Pani poszłam do lekarza. Depresja umiarkowanie ciężka. Dostałam leli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie ważne, że komuś pomogłam. Trzymam kciuki za wygraną i życzę dużo spokoju i sił.

      Usuń

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się swoją opinią.

Popularne posty