MEA CULPA #zatrzymania

 

Patrzę i nie mogę uwierzyć. Czytam i szlag mnie trafia. Myślę i... jestem przerażona. Jak to się dzieje, że miliony ludzi protestują przeciw wojnie w Ukrainie,  jednoczą się narody, wiele osób pomaga, a tam wciąż lecą bomby? Zastanawiam się. Co jest dla mnie najważniejszą wartością? Co kieruje moim życiem, podejmowanymi decyzjami? Jakie są moje fundamenty? Znam je. A ty? Czy wiesz na czym budujesz swoje życie?

Wydaje mi się, że wybieramy do parlamentów (i piszę to o politykach całego wolnego świata) ludzi, których system wartości jest dualny: na sztandarach niosą wartości "lubiane" społecznie, w rzeczywistości kierują się zupełnie czymś innym. Najdziwniejsze jest to, że to my sami ich wybraliśmy. Zagłosowaliśmy/ podziwiamy ludzi o systemie wartości, którego nie akceptowalibyśmy wśród swoich znajomych. To my godzimy się na "gierki polityczne", śledzimy spotkania na szczycie i słuchamy wypowiedzi złożonych z pustych słów, znikających metafor i wydmuszkowatego patetyzmu. Dajemy założyć sobie klapki na oczy, byśmy widzieli odpowiedni fragment świata. 
Nie mogę uciec od myśli, ze brak systemowej pomocy dla uchodźców w Polsce (a chyba szczególnie w Warszawie), to kolejna gra, w której jesteśmy pionkami. Lada chwila wybuchnie mega konflikt społeczny,  podsycany umiejętnie w mediach i podczas bazarowych  rozmów. Buduje się go na lęku o przyszłość, na kryzysie ekonomicznym. Za chwilę demagodzy zaczną nam wmawiać, że Ukraińcy nie odpowiadają tylko za gradobicie, trzęsienie ziemi i koklusz. Idealny sposób na polaryzację społeczeństwa. Wystarczy zakopać minę, zachować dystans i poczekać. Pierdolnie samo.

Wciąż mam w głowie słowa wiersza Josifa Brodskiego "Piosenka o Bośni"
W chwili gdy strzepujesz pyłek
Jesz posiłek sadzasz tyłek
Na kanapie łykasz wino
Ludzie giną
[...]
Ludzie giną gdy do urny
Wrzucasz głos na nowych durni
Z ich nie nową już doktryną
Nie tu giną
[...]
Czas dzielący ludzkie byty
Na zabójców I zabitych
Zmieści cię w rubryce szerszej
Tak w tej pierwszej
Tak. Ta wojna to wina nas wszystkich, a raczej każdego z nas. Jak mówił w swoim przemówieni z okazji 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau Marian Turski Auschwitz nie spadło z niebaWojna w Ukrainie nie spadła z nieba. Jest konsekwencją moich i twoich decyzji. Pójścia do urny lub nie. Sprawdzenia kandydata lub wiary w dobrze opakowaną propagandę. Obrony wartości humanistycznych lub stawania przeciw nim. Dwa lata temu wszyscy dostaliśmy ostrzeżenie. Co z nim zrobiliśmy? Posłuchaliśmy, powzruszaliśmy się i puściliśmy mimo uszu.  A Marian Turski zacytował wtedy Primo Leviego: To się wydarzyło, to znaczy, że się może wydarzyć. To znaczy, że się może wydarzyć wszędzie, na całej ziemi. Później dodał: To może być u was. Jeżeli się łamie prawa obywatelskie, jeżeli się nie docenia praw mniejszości, jeżeli się je likwiduje. Jeżeli nagina się prawo, tak jak to czyniono w Selmie, wtedy to się może zdarzyć. Nie chcę poprawiać autorytetów, ale dodałabym jeżeli się nie myśli samodzielnie i krytycznie.

To było t y l k o  2 lata temu. Dziś masa ludzi pomaga uchodźcom. Takie ma kluczowe wartości? Zagłusza ogólnoświatowy wyrzut sumienia? Uważa, że ma wpływ wyłącznie na minimalizowanie efektów wojny? Nie wiem. Jakiekolwiek mamy motywy, to co robimy jest ważne. ALE! Kryzys humanitarny, który dzieje się wokół nas, odciąga uwagę od pełzającego zła. A ono tupta, drepta małymi kroczkami, zbliża się. W panującym chaosie nie sprawdzamy informacji, przestaliśmy patrzeć politykom na ręce. Zmęczeni sytuacją na froncie pomocy, nie zastanawiamy się nad treścią i konsekwencjami wprowadzanego prawa. Odruchowo chcemy skuteczności, która pozwoli opanować sytuację tu i teraz. Wściekamy się, że to wszystko za długo trwa. Nabieramy dystansu do tych, których działania blokują szybkie uchwalenie prawa wspierającego uchodźców. Patrzymy na świat przez pryzmat swoich wartości czyli ufamy, że politycy myślą tak jak my. Tymczasem zbliżają się wybory, a wojna to doskonała plansza do rozgrywania kolejnych poziomów gry. 

Od jakiegoś czasu mam przed oczami scenę z filmu "Lista Schindlera". Tę, w której główny bohater ucieka przed aliantami i żegna się ze swoimi pracownikami. Schindler się rozkleja. Ma wyrzuty sumienia, że nie wymienił na kolejnych ludzi swojej złotej, nazistowskiej odznaki. Zastanawia się, ilu ludzkich istnień byłaby warta. Myślę, że to scena o mnie i o tobie. Ile razy byliśmy obojętni? Ile razy postawiliśmy własną wygodę ponad walkę w obronie tego, co teraz niszczy Putin - wartości humanistycznych i demokratycznych. Ilu z nas cieszyło się sojuszu z Węgrami? Ilu wspierało działania przeciwko UE? Kto z nas świadomie i czynnie brał udział w życiu politycznym w ostatnich latach? Ile odznak wisi na naszych piersiach i teraz spływa krwią cywilnych ofiar Charkowa czy Mariupola? Każdy z nas jest takim Schindlerem - biznesmanem, który na wojnie zbija majątek. Pomaga, ale w granicach swojej wygody. Wściekamy się na Rosjan, że nie wywierają dostatecznie dużej presji społecznej na Kreml. A czy my domagamy się od UE odcięcia rosyjskich surowców? Nie. Boimy się o swój kuper. O to, że będzie nam się gorzej żyło. Czy naciskamy na UE, by zamknęła niebo nad Ukrainą? Nie. Stoimy z boku. Wiemy, że to byłoby niebezpieczne dla nas. 

Prawda boli. Każde moje i twoje działanie pociąga za sobą konsekwencje. Każda decyzja wywołuje efekt motyla. Tym razem spowodowaliśmy wojnę i nie mamy odwagi, by ją zakończyć.
[kliknij zdjęcie]





Komentarze

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się swoją opinią.

Popularne posty