Przestrzeń publiczna #zatrzymania
















"Wolność jednego człowieka kończy się tam, 
gdzie zaczyna się wolność drugiego".
Siedzę w malutkiej restauracji w centrum europejskiego miasta i jem lekki lunch. W lokalu nie ma wielu klientów - ja i jakaś para,która próbuje dokonać wyboru ze skromnego menu. W rogu sali widzę jeszcze kelnerkę, zwyczajną, zadbaną kobietę w  kwiecie wieku, która chwilę temu z ujmującym uśmiechem podała mi kawę.
Dziewczyna podchodzi do stolika, by przyjąć zamówienie. Wszystko zdaje się być normalnie, aż do czasu, kiedy kelnerka stawia przed klientami posiłek. "To przez takich jak wy morduje się zwierzęta" - słyszę za plecami. "Czy wiecie, jak te biedne krowy cierpią, żeby tacy zwłokożercy, mogli zamówić stek?". Chwilę później awantura wre na całego. Z obu stron padają mocne słowa o odpowiedzialności, stracie pracy, mordowaniu, obowiązkach i prawie do wyrażania poglądów. Akcji nie kończy nawet pojawienie się managera restauracji. Oburzeni klienci wychodzą, deklarując wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec pracowników lokalu. Z lekką ulgą patrzę na swoją sałatkę. 

Ikeagate
Od razu na myśl przychodzi mi Ikeagate, która na początku lipca rozpaliła media do czerwoności. Zaczęło się od tego, że Ikea opublikowała na wewnętrznych stronach firmy tekst o obchodzonym  w maju Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. W artykule znalazł się pogląd, iż w miejscu pracy każdy ma się czuć dobrze i nie powinno być dyskryminacji ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową. Materiałem zatytułowanym „Włączanie LGBT+ jest obowiązkiem każdego z nas” poczuł sie urażony jeden z pracowników i umieścił pod nim taki oto wpis: "Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: "Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich". A także: "Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich"  . Firma poinformowała, że jest to wpis niezgodny z jej standardami, pracownik go nie usunął, został zwolniony.  Efekt?  Awantura gotowa. Z jednej strony padły oskarżenia o nawoływanie do nienawiści, o brak tolerancji, o homofonię. Z drugiej - o dyskryminację na tle religijnym,  brak prawa do wolności słowa i przekonań. Im więcej czytałam doniesień medialnych o całej sprawie, tym bardziej jasne się dla mnie stawało, że coś tu nie gra, a prawda jak zawsze leży pośrodku.
Pismo
W pierwszym odruchu  przyznałam rację skandynawskiej firmie. Jestem otwarta na różnorodność świata i nie przeszkadza mi, że ludzie mają odmienne poglądy czy styl życia. Nie znoszę także wyrywania z kontekstu cytatów biblijnych, mieszania ich ze sobą i chowania swojej ignorancji pod płaszczykiem wiary. Otóż, oburzony pan religijny w swoim wpisie połączył wyrwane z kontekstów dwa cytaty - jeden ze Starego, drugi z Nowego Testamentu, mówiące całkowicie o czymś innym.  Zapewne wziął sobie do serca naukę kościoła, że te dwie księgi są ze sobą ściśle powiązane. Rzeczywiście, Stary i Nowy Testament należy traktować całościowo, uzupełniają się one wzajemnie i pomagają lepiej zrozumieć to wszystko, co jest sednem wiary chrześcijańskiej, a więc zbawienie poprzez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.  To, co zaprezentował autor wpisu, to  połączenie zupełnie abstrakcyjne i dowodzące, że powinien poćwiczyć czytanie ze zrozumieniem tak Biblii, jak i Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Cytat 1
Księga Kapłańska to część Tory, Pięcioksięgu Mojżeszowego jak kto woli, najstarszej części Biblii. Oznacza to, że powstała lekko licząc 27 wieków temu. Jest tekstem prawniczym, opartym na tradycjach Izraelitów, które sięgają czasów Mojżesza. Fragment, który znalazł się we wpisie oburzonego wiernego, jest cytatem z rozdziału Księgi Kapłańskiej o ochronie rodziny i małżeństwa. Oto całość tego tekstu (podkreślenia własne):

9 Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią: złorzeczył ojcu lub matce, ściągnął śmierć na siebie1. 10 2 Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica. 11 Ktokolwiek obcuje cieleśnie z żoną swojego ojca, odsłania nagość ojca: będą ukarani śmiercią oboje, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. 12 Ktokolwiek obcuje cieleśnie z synową, będzie razem z nią ukarany śmiercią: popełnili sromotę, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. 13 Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. 14 Jeżeli kto bierze za żonę kobietę i jej matkę, dopuszcza się rozpusty: on i ona będą spaleni w ogniu, aby nie było rozpusty wśród was. 15 Ktokolwiek obcuje cieleśnie ze zwierzęciem wylewając nasienie, będzie ukarany śmiercią. Zwierzę także zabijecie. 16 Jeśli kobieta zbliży się do jakiegoś zwierzęcia, aby z nim się złączyć, zabijesz i kobietę, i zwierzę. Oboje będą ukarani śmiercią, sami śmierć na siebie ściągnęli. 17 Jeżeli kto weźmie swoją siostrę, córkę swojego ojca albo swojej matki i będzie oglądał jej nagość, a ona będzie oglądać jego nagość, jest to czyn haniebny, oboje będą zgładzeni w obecności synów ich ludu. Ten, kto odsłonił nagość swojej siostry, zaciągnie winę. 18 Jeżeli kto obcuje cieleśnie z kobietą mającą miesięczne krwawienie i odsłoni jej nagość, obnaża źródło jej [krwi], a ona też odsłoni źródło swojej krwi, to oboje będą wyłączeni spośród swojego ludu. 19 Nie będziesz odsłaniał nagości siostry swojej matki albo siostry swojego ojca, to byłoby to samo, co obnażyć własne ciało. Oni poniosą za to winę. 20 Ktokolwiek obcuje ze swoją ciotką, odsłania nagość swojego wuja. Poniosą oni swój grzech - umrą bezdzietnie. 21 Ktokolwiek bierze żonę swojego brata, popełnia kazirodztwo 3. Odsłonił nagość swojego brata - będą bezdzietni. 

Skoro mamy czytać i stosować w życiu Biblię z pominięciem kontekstu historycznego i kulturowego, to na dzień dobry powinniśmy wybić wszystkich, którzy w gniewie życzyli rodzicom, by spotkało ich coś złego. Następnie powinniśmy pozabijać wszystkich dopuszczających się zdrad tak tych zewnętrznych, jak i tych w rodzinie. Później należałoby wytępić homoseksualistów - nie, chociaż nie! Bo jeśli już tak dosłownie podchodzimy do tematu - to raczej dwóch facetów nie może technicznie obcować ze sobą jak z kobietą. Anatomia nie pozwala.  Tak więc należy przejść do tych, którzy uprawiają seks podczas menstruacji - ich skazujemy na banicję.  Każemy również wszystkich, którzy z jakichś powodów (rozwód, śmierć) poślubili swoje bratowe. Przecież nie bierzemy pod uwagę, że w XXI w. bratowej nie traktuje się już prawnie jak siostry, więc nie może być mowy o kazirodztwie...  Ci, którzy przeżyją mogą się stosować do innych rozdziałów tej radośnie zacytowanej księgi, a więc ukamienować tych, którzy wywołują duchy lub wróżą, składać ofiary ze zwierząt albo zakupić sobie niewolnika  Muszą także pamiętać, że nie wolno im jeść czerniny oraz się tatuować. Polecam też lekturę rozdziałów dotyczących kapłanów. Skoro stosujemy się do słowa bożego, to dlaczego tak wybiórczo? 
W tej samej księdze znajduje się bardzo ciekawy rozdział, który nie jest już tak chętnie cytowany, bo dotyczy obowiązków względem bliźniego. Jak naucza Chrystus, bliźnim jest każdy człowiek.

11 Nie będziecie kraść, nie będziecie kłamać, nie będziecie oszukiwać jeden drugiego. 12 Nie będziecie przysięgać fałszywie na moje imię. Byłoby to zbezczeszczenie imienia Boga twego. Ja jestem Pan! 13 Nie będziesz uciskał bliźniego, nie będziesz go wyzyskiwał. Zapłata najemnika nie będzie pozostawać w twoim domu przez noc aż do poranka. 14 Nie będziesz złorzeczył głuchemu. Nie będziesz kładł przeszkody przed niewidomym, ale będziesz się bał Boga twego. Ja jestem Pan! 

15 Nie będziecie wydawać niesprawiedliwych wyroków. Nie będziesz stronniczym na korzyść ubogiego, ani nie będziesz miał względów dla bogatego. Sprawiedliwie będziesz sądził bliźniego. 16 Nie będziesz szerzył oszczerstw między krewnymi, nie będziesz czyhał na życie bliźniego. Ja jestem Pan! 17 Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. 18 Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!1 

Cytat 2
I oto w wypowiedzi oburzonego chrześcijanina pojawia się kolejny cytat. Tym razem jest to fragment Ewangelii wg św. Łukasza : 

11 Rzekł znowu do swoich uczniów: «Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. 2 Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie!  (Łk 17, 1 – 2).

Tutaj nasz bohater dopuścił się manipulacji słowem bożym. Otóż wypowiedź odautorska zbudowała kontekst. Dowiadujemy się z niej, że mowa będzie o homoseksualizmie i innych dewiacjach, które "sieją zgorszenie".  Przekonanie, że Jezus mówi o sodomii umocniło także zacytowanie Księgi Kapłańskiej. Pisząc wprowadzenie do cytatów, pan katolik posłużył się potocznym rozumieniem słowa zgorszenie (demoralizacja, wzburzenie, zbulwersowanie). Tymczasem w Katechizmie Kościoła Katolickiego, którego ów pan jest wyznawcą, możemy przeczytać:

2284 Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej. Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia.

W rozumieniu kościoła zgorszyć kogoś, to znaczy przyczynić się do upadku jego wia­ry i moralności, skusić, narazić kogoś na złamanie zasad. Mamy tutaj więc trzy możliwości.  Albo sumienny obrońca wiary nie zna Katechizmu, albo nie zrozumiał, co czyta, albo...przebywanie w towarzystwie osób LGBT sprowadza go za złą drogę, kusi do złamania zasad, które wyznaje. 
Mnie sam fakt, że akceptuję osoby homoseksualne, mam takie wśród znajomych i przyjaciół, wcale nie popycha do czynienia zła. Mało tego! Wcale mnie to do niczego nie kusi ani nie ma totalnie wpływu na moje wartości tudzież postępowanie. Tak samo jak akceptuję łysych, tak samo akceptuję  gejów. I naprawdę nie wiem, którzy bardziej by mnie zbulwersowali, gdybym niechcący zobaczyła ich w sytuacji intymnej. Na szczęście sprawy seksu nadal są strefą prywatną i naprawdę nikt nie musi na siłę uczestniczyć w życiu erotycznym innych ludzi.

Druga strona medalu
Kiedy w pierwszym odruchu przyznawałam rację pracodawcy, wydawało mi się, że robię to ze względu na tolerancję i poczucie wolności. Oczywiście, że się oburzyłam, że ktoś atakuje ludzi ze względu na ich inność. Gdy jednak przyjrzałam się sprawie bardziej krytycznie,  ignorując przekazy medialne, doszłam do wniosku, że bardziej oburzyła mnie ignorancja religijna autora i wykorzystanie Biblii w sposób nieodpowiedzialny, niż same poglądy . Obiektywnie rzecz ujmując - miał pełne prawo się oburzyć i wyrazić swój sprzeciw (pomijam teraz formę jego wypowiedzi). I nie ma to nic wspólnego z tolerancją lub jej brakiem.
Ikea jest olbrzymim koncernem zatrudniających tysiące pracowników. Nie dziwi więc, że stara się być firmą o szerokich horyzontach, otwartą na ludzi, akceptującą odmienności. I to się chwali. Problem znów stanowi forma. Bo czy rzeczywiście Ikea uszanowała poglądy swoich pracowników, pisząc do nich słowa „Włączanie LGBT+ jest obowiązkiem każdego z nas”? To, że ktoś toleruje inność (niezależnie jaką), nie znaczy, że chce się włączać w działania na rzecz mniejszości i w jakikolwiek sposób obchodzić Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. Słowo "obowiązek" użyte w stosunku do pracownika może być rozumiane nie jako nakaz moralny, ale polecenie służbowe. I znów rozbijamy się o semantykę i komunikację.

Przeginamy
Tak. Przeginamy wszyscy, a nasze życie społeczne przypomina tykającą bombę i tylko patrzeć, jak jakaś nieostrożność wywoła wojnę. Zaczęliśmy bawić się bardzo niebezpiecznymi zabawkami - wiara, patriotyzm, prawa człowieka - i wykorzystywać je przeciwko sobie. Tam, gdzie w grę wchodzą wartości i poczucie ich zagrożenia, natychmiast pojawia się agresja, manipulacja i podejrzliwość. Co gorsze dialog jest praktycznie niemożliwy, bo obie strony są przygotowane na odparcie ataku.
Podstawą i spoiwem każdej grupy społecznej jest zaufanie, którego coraz bardziej nam brakuje. Zaufanie pracownika do pracodawcy, że intencją tego drugiego nie jest ograniczanie praw konstytucyjnych swoich podwładnych. Zaufanie, że nie uderza z premedytacją w wartości kogokolwiek i nawet niefortunnie formułując komunikat, nie ma intencji przekraczania granic jednostki. I w drugą stronę - zaufanie pracodawcy do pracownika, że ten, wykonując swoje obowiązki na terenie firmy, nie będzie naruszał praw innych ludzi. Nie jest rolą pracodawcy wychowywanie swoich pracowników i wpływanie na ich postawy. O ile podwładny wypełnia swoje obowiązki, jawnie nie narusza zasad panujących w firmie oraz stosuje się do ogólnie przyjętych norm - nie trzeba go douczać jak może  wspierać osoby należące do takiej czy innej mniejszości.  Nie musi chcieć ich wspierać. Może pozostać neutralny - takie ma prawo. 

Przestrzeń publiczna
W świecie pełnym relatywizmu zaczęliśmy mieszać pojęcia i zacierać granice między tym, co prywatne, a tym, co publiczne. Nie bez powodu kultury tradycyjne bardzo strzegły rozdziału sacrum od profanum.  Istota tego podziału zawiera się w wyróżnieniu dwóch porządków, spośród których pierwszy odnosi się do wszystkiego co święte, dotyczące czci i kultu religijnego, a także tego wszystkiego, co dotyczy intymnych sfer życia człowieka. Drugi natomiast wiąże się z przestrzenią świecką, zsekularyzowaną, powszednią, publiczną. My wymieszaliśmy wszystko, tworząc szatański koktajl Mołotowa. Doprowadziło to do absurdalnych sytuacji, w których człowiek walczy z człowiekiem w obronie swoich poglądów, prawa do wyznawania dowolnej religii, decydowania o swoim życiu. 
Jeżeli nie zrozumiemy, że dla różnych ludzi są różne przestrzenie sacrum, a sfera profanum musi pomieścić nas wszystkich - nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Przestrzeń publiczna to miejsce,  które musi być całkowicie neutralne - bez krzyży, parad i przemarszy mniejszości, procesji blokujących miasta. Religia powinna zniknąć ze szkół, a z prawa wszelkie zapisy, które mają swoje źródło w przekonaniach religijnych legislatorów. W sferze profanum nie ma miejsca na klauzule sumienia czy imprezy z okazji Dni Przeciw Homofobii. To nie jest miejsce na manifestowanie swoich poglądów. Przestrzeń publiczna powinna opierać się na prostych, jasnych prawach, jednakowych dla wszystkich ludzi, nie wkraczających w ich systemy wartości.  
Nie wiem jak wy, ale ja w pracy nie opowiadam o tym, jak mi jest w łóżku z moim facetem. Nie jest też istotne, czy mój dentysta jest transseksualistą, jest muzułmaninem,  wyznawcą partii prawicowej czy weganinem. Ma być dobrym fachowcem od zębów, a jego gabinet ma być czysty i nie zawierać żadnych elementów informujących wszem i wobec, kim jest prywatnie. W domu może zasuwać na szpilkach, w kusym fartuszku, obwieszać ściany cytatami z Koranu i hodować warzywka w zlewie. To jego prywatna sprawa.
W przestrzeni publicznej nasza religia, orientacja seksualna, poglądy polityczne czy filozofia żywienia nie powinny  w ogóle się ujawniać. Powinniśmy je traktować tak samo, jak intymne części naszego ciała. Nie wstydzimy się ich, a mimo to nie paradujemy z gołymi tyłkami w miejscu pracy.  Coraz częściej też wkładamy firmowe ubranie. Dlaczego? Bo w pracy przestajemy być panią Anią czy panem Zdzichem. Jesteśmy kierowcą, pracownikiem banku, lekarzem, ekspedientką. Czy wyobrażacie sobie sytuację, że pani w warzywniaku nie sprzeda Wam marchewki, bo jesteście np. rozwiedzeni, a ona jako wierząca, rozwodów nie uznaje? To dlaczego lekarz odmawia przepisania legalnego leku, zasłaniając się swoją religią? Jakim prawem podejmuje decyzję za drugiego człowieka?
Nie znaczy to, że sfera sacrum ma zniknąć. Nie. Ma się przenieść w rejony prywatne. Po pracy, jeśli ktoś chce, może się modlić,  iść na imprezę do klubu gejowskiego albo prowadzić krucjaty na rzecz frutarianizmu. Nie widzę natomiast większego sensu demonstrowania swojej odmienności w postaci procesji ulicami miast czy parad równości. Biorąc udział w tego typu praktykach narażamy innych na kontakt z czymś, z czym mają prawo się nie zgadzać. Mogą tolerować, ale może nie chcą (nawet przypadkiem) brać w tym udziału. 

Ludzie
Kiedy wybieram się na obiad do restauracji, nie chcę się zastanawiać, do którego obozu należy kelnerka. Czy jest walczącą weganką i nie dostanę schabowego, czy też ekstremalną feministką i nie poda potrawy mojemu partnerowi. Chcę, żeby była po prostu człowiekiem - kelnerką, który obsługuje człowieka - klienta.

Komentarze

Popularne posty