Spotkania, czyli co mi dało gimnazjum. #zatrzymania
















Kończyłam studia. Pewnego dnia zadzwonił telefon i wspaniała polonistka, u której robiłam praktyki, zapytała, czy nie chcę uczyć w szkole. Nie pamiętam, czy chciałam. Ale to był czas, kiedy znalezienie pracy po studiach, bez praktyki zawodowej, graniczyło z cudem. Przyszłam na rozmowę. I tym sposobem wróciłam do budynku, który z dumą i świadectwem w ręku opuszczałam 9 lat wcześniej. Tak trafiłam do gimnazjum. 
Życie to spotkania. Czasem przypadkowe, czasem zupełnie nie w porę, czasem wyczekiwane. To one potrafią zmienić nam trajektorię, przestawić myślenie albo zatrzymać przed zbyt pochopnym ruchem. Ja miałam szczęście przez 19 lat spotykać na swojej drodze wyjątkowych, młodych ludzi. Teraz, gdy patrzę wstecz, nie pamiętam lekcji.  Tysiące ocen zatarły się w pamięci. Nie zapomniałam jednak emocji, które mnie kształtowały ani ludzi, którym zawdzięczam to, kim jestem.
***
Pewnie nie byłabym dziś reżyserem teatralnym, z dyplomem wyższej uczelni, gdyby jeden z moich pierwszych uczniów  nie przyszedł do mnie i nie namówił, by zrobić wspólnie spektakl. Nigdy wcześniej nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym tworzyć teatr. Uczyliśmy się razem, od siebie, niepewnie stawiając pierwsze sceniczne kroki. Z tego spotkania zrodziła się moja wieloletnia pasja, dzięki której poznałam niezwykłych ludzi, twórców teatralnych, instruktorów. Wyreżyserowałam ponad 35 spektakli i etiud, które poruszały widzów, a setkom młodych ludzi pozwalały rozwijać swoje zdolności. Miałam okazję uczyć się od najlepszych - uczestniczyłam w warsztatach z Adamem Hanuszkiewiczem, Leszkiem Mądzikiem czy Jerzym Bielunasem. 
Tworząc z uczniami gimnazjum teatr, budowaliśmy coś więcej - niezwykle relacje, które po latach przekształciły się w przyjaźnie lub głębokie znajomości dziś już dorosłych ludzi.   Przez 18 lat działania grupy teatralnej przewinęły się przez nią  setki młodych ludzi, zaistniało tysiące rozmów o sztuce i życiu, wspólne sukcesy, porażki, śmiech i łzy. Nie potrafię ocenić, ile się w tym czasie nauczyłam od moich młodych przyjaciół. To oni pokazywali mi podstawy rytmu, wyszukiwali nowe ćwiczenia, nauczyli mnie pracy nad dykcją i głosem. Przynieśli mi swoją wiedzę o muzyce, tańcu, ruchu...  A zaczęło się od jednego spotkania. Od tego, że pewien młody, zbuntowany chłopak zaufał nieopierzonej studentce V roku.

***
Zapewne nigdy nie bawiłabym się  fotografią, gdyby kilku gimnazjalistów nie uparło się, by wziąć udział w projekcie fotograficznym. Nieustępliwi byli też w kwestii opiekuna. Po prostu nie chcieli nikogo innego i dostałam polecenie służbowe, by się nimi zająć.  Kiedy zaczynaliśmy, moją wiedzę na temat fotografii najlepiej ilustrował cytat "koń jaki jest każdy widzi". Kiedyś miałam w ręku jakiś aparat, ale była to idiotoodporna małpa. To moi uczniowie, że stoickim spokojem i cierpliwością wprowadzili mnie w tajniki przesłon, czasu naświetlania, ISO czy balansu bieli. To dzięki nim zorganizowałam warsztaty w szkole fotograficznej, weszliśmy do ciemni i razem poznaliśmy magię zatrzymywania chwil. A potem potoczyło się już samo - kurs fotografii, w miarę dobry aparat, eksperymenty. Nie, nie robię dziś fantastycznych zdjęć.  Nie jest to moje hobby ani sposób na życie. Lubię zatrzymywać kadry i kiedy mam spokojną głowę i dużo czasu, biorę do ręki aparat. Czasem wykorzystuję fotografię na lekcjach, wymyślam zadania, w których obraz i słowo tworzą wspólny przekaz. A potem widzę, jak pasja parzenia na świat przez obiektyw staje się drogą życiową części moich uczniów. Spotkania czynią prawdziwe cuda.

***
Kiedyś na lekcji polskiego zauważyłam, że jedna z dziewcząt zamiast robić notatki z analizy Trenów, bazgrze coś w zeszycie. Zadziwiające było to, że to smarowanie ani na chwilę nie wybijało jej z uczestnictwa w zajęciach. Co jakiś czas podnosiła głowę i rzucała celną uwagę dotycząca tematu.  Okazało się, że zamiast równych notatek jak Bozia przykazała, jej zeszyt pokryty jest szkicami. Nie wierzyłam. Otworzyłam notatnik na początku i poprosiłam, aby opowiedziała mi, co wie o wylosowanym temacie. Wiedziała wszystko.  Pewnego dnia przyszła do mnie i oznajmiła, że wygrzebała gdzieś w internecie wiersze. Bezpardonowo zapytała, czy to moje. Spojrzałam na  kartkę i kiwnęłam głową. Tak, od dzieciństwa pisałam, a w szkole średniej trafiłam w zastępy jednej z warszawskich grup poetyckich. Były konkursy, wieczory autorskie, publikacje. Uczennica spojrzała na mnie i  spytała, czy mogę jej przynieść kilka swoich tekstów. Zgodziłam się. Wtedy myślałam, że to już zamknięty rozdział w moim życiu. Wiele miesięcy później dostałam teczkę z rysunkami... Dwie gimnazjalistki zilustrowały kilkanaście moich wierszy, każda w swoim własnym stylu.  To był prezent dla mnie za 3 lata nauki.  To spotkanie sprawiło, że wróciłam do pisania wierszy. Robię to rzadko, ale zawsze, gdy sięgam po swój zeszyt - wiem, że te chwile ze słowem zawdzięczam moim uczennicom. Tak samo jak tomik wierszy, gdzie spotkałyśmy się - na zawsze  połączone metaforą wiersza i obrazu.

***
Szkoła i zakręty życiowe uczniów połączone są jakąś nierozerwalną zależnością. Jeśli spytacie dowolnego nauczyciela, opowie Wam setki historii o tym, jak pomagał swoim uczniom rozwiązywać problemy związane z innymi ludźmi, sytuacją rodzinną,  "wielką miłością" czy własną duszą. To nic nadzwyczajnego. Część naszej pracy. Niewielu jednak może powiedzieć, że spotkało uczniów, którzy pomogli im pokonać zakręty losu. Na mojej drodze stanęło wielu młodych ludzi, którzy nie pozwolili mi upaść. Gimnazjum to taki dziwny czas, kiedy człowiek już nie jest dzieckiem, ale jeszcze nie wpadł w sidła dorosłości. Młodzież w tym wieku buntuje się, ale ma też w sobie mnóstwo empatii, przez co trudniej przed nimi ukryć swoje emocje i kłopoty.  Kiedy zachorowałam na depresję i długo byłam na zwolnieniu, moi uczniowie pisali do mnie listy, dzwonili, przysyłali kwiaty. Czasem jedno słowo przysłane sms-em sprawiało, że znów chciało się żyć. Kiedy widzieli, że jestem zmęczona, pytali, jak mogą mi pomóc, co zrobić, bym na ich zajęciach mogła trochę odpocząć. Po jednym z zakrętów życiowych (kiedy zamieszkałam sama i nie miał kto mi na co dzień pomagać)   chłopcy mieszkający niedaleko przychodzili rano i odśnieżali podjazd, żebym mogła wyjechać do pracy. Nigdy nic za to nie chcieli. Po prostu pomagali. 
Pamiętam też, kiedy po przeprowadzce do nowego mieszkania nie mieliśmy czasu, by zbudować regał i rozpakować kartony z książkami. Grupa moich uczniów wymyśliła spisek. Namówiła mojego partnera, by dał im klucze do mieszkania, a moją koleżankę, by wyciągnęła mnie na cały dzień z domu. Kiedy weszłam do mieszkania, na pustej ścianie stał skręcony regał,a na nim ustawione książki. Na stole leżał aparat, a w nim zdjęcie całej ekipy, która mi pomogła. Do dziś fotografia wisi w ramce obok książek.

***
Kiedy słyszę, że gimnazja były pomyłką, a ich uczniowie patologią , przed oczami stają mi wszystkie spotkania, które wzbogaciły mnie, jako człowieka. To, że teraz możecie czytać #zatrzymania, że tu jestem, że nie poddałam się po drodze to zasługa kilkunastu moich uczniów, którzy od lat są przy mnie, teraz już jako dorośli ludzie. To ta "beznadziejna gimbaza" uczyła mnie, że nie ma "niedasię", że "jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać", że jeśli są chęci, znajdzie się sposób, by rozwiązać problemy. To od nich nauczyłam się zaufania do ludzi i oddawania odpowiedzialności, a także tego, że nie muszę sobie ze wszystkim radzić sama, bo wokół są ludzie, którzy bezinteresownie mi pomogą. 
Kiedy słyszę o "gimnazjalnych bandytach", stają mi przed oczami chłopcy z mojej ostatniej gimnazjalnej 3xD, którzy zorganizowali akcję i zebrali ponad 2 tys. złotych, kiedy powiedziałam im, że moja koleżanka potrzebuje pomocy dla chorego dziecka. Widzę tę klasę, która pomaga sobie nawzajem, organizuje wielką akcję społeczną, wybacza mi moje zabieganie i wieczny brak czasu a dziś ...pisze do mnie i dzieli się refleksjami o świecie, pokazuje swoje dokonania, pyta, czy mi nie potrzeba pomocy.  
Dziś przeglądam Facebooka i widzę, jak z tej "patologii" wyrośli cudowni dorośli. Nie jestem psychologiem ani nie znam się na resocjalizacji. Nie wiem, czy jest to możliwe, by zdemoralizowane szczeniaki tak po prostu, bez żadnej boskiej interwencji, zamieniły się w wykształconych, pełnych pasji, otwartych na świat i drugiego człowieka dorosłych. Widzę rozsądne matki i ojców, ludzi kochających zwierzęta, podróżników, odkrywców, zdobywców prestiżowych nagród, specjalistów w swoich zawodach. Widzę szczęśliwych ludzi, których miałam zaszczyt spotkać.

Epilog
Czuję wielki żal , że ktoś pozbawiony podstawowej wiedzy pedagogicznej, zrozumienia procesu w edukacji oraz całkowicie wyzuty z szacunku do ludzi, jednym podpisem przekreślił 19 lat mojej pracy i kształcenia się. Zabrał mi pracę, w której czułam się dobrze i odnosiłam sukcesy. Zniszczył owoc wysiłku wielu ludzi, rozdeptał budowlę, którą wznosiłam wraz ze swoimi uczniami, kolegami, koleżankami i rodzicami.  Czuję żal, ale to mogę wybaczyć. Nigdy jednak nie wybaczę tego, że czyjaś zachłanność, chęć władzy i inne beznadziejnie przyziemne pobudki, odebrały mi kolejne spotkania z młodymi ludźmi. 

Komentarze

  1. A ja nie wybaczę, że z tej zachłanności spalono mi dom.. Mój drugi dom... Cały dorobek zdjeto że ścian jeszcze w trakcie agonii i wciśnięto do hydrofornii... Ale jestem dumn, że w świat poszli młodzi ludzie, którzy mogą śmiało o sobie powiedzieć "człowiek to brzmi dumnie"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tego się trzymajmy. Że wykształciliśmy ludzi myślących i niezależnych, odróżniających fakty od opinii i umiejących uzasadniać swoje zdanie.

      Usuń
  2. Poryczałem się. Ja stary pryk . Też przeżyłem traumę likwidacji swojego (od pierwszego do ostatniego dnia - mojego!) Gimnazjum. I nie chodzi o to, że zostałem bezrobotny (z zostałem). Zmieniłem w swoim życiu wiele szkół. Tak się układało. Rodzina dzieci, wnuki... Ale to był mój wybór.
    A tu?
    Najgorsza była ta bezsilność.
    Wiesz, że dzieje się źle i nic nie możesz.
    Nawet potupać nóżkami...
    I ten idiotyczny, bezmyślny uśmieszek na twarzy sprawczyni tego zamieszania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Miło mi będzie, jeśli podzielisz się swoją opinią.

Popularne posty