Żelazna logika #zatrzymania
Zmęczona po całym dniu pracy wpadam do sklepu po jakieś bułki i kawałek padliny na obiad. W wejściu mijam matkę - Polkę, obwieszoną gromadką wrzeszczących dzieci - sztuk 4. W przelocie zawieszam spojrzenie na kobiecie, na rozciągniętym dresie, brudnych paznokciach i przetłuszczonych włosach zaczesanych w kitkę. Mijając ją staram się nie słyszeć, wysublimowanych koncepcji wychowawczych w stylu "stul pysk smarkaczu", "powiem ojcu, zobaczysz, dostaniesz smyczą". W koszyku bohaterki dnia codziennego ląduje chleb, jakieś mleko. Głośna deklaracja wygłoszona w stronę latorośli informuje wszystkich wokół, że czekolada to za duży luksus, a żelki są za drogie. Odchodzę do swoich problemów egzystencjalnych z cyklu co na obiad. Chwilę potem ponownie dostrzegam matkę-Polkę, gdy ładuje do koszyka kilka czteropaków piwa, tłumacząc swojej progeniturze, złożoność świata dorosłych i konieczność zakupu dla zmęczonego małżonka lekarstwa w postaci browaru marki no name.
Tymczasem do matki - Polki podchodzi koleżanka. Panie witają się wylewnie, rzucając w eter kilka uprzejmości w klimacie "kurwa, stara, kopę lat". Zatrzymuję się zafascynowana tym zjawiskiem językowym i postanawiam przyjrzeć się lepiej stojącym nieopodal chipsom. Po kilku uprzejmościach, kobiety schodzą na temat wczorajszych wyborów.
- Ja tam głosowałam na ... - deklaruje matka - Polka i wymienia nazwę partii jedynie słusznego wyboru - bo tamci to chcą od teraz euro wprowadzić. I na co by mi wtedy te dodatki na dzieci starczyły?
- Nooo- przytakuje przytomnie kumpela - ja też zagłosowałam. To są porządni ludzie. Pogonili darmozjadów i oszustów. Prawo poprawili. Teraz to wyłapią tych gejów i bolszewików.
- I pedofilów pozamykają, żeby kościoła nie oskarżali.
- Właśnie. A tych nauczycielów to do galopu wzięli - tu rechot - u dzieciaków w szkole to tera taki porządek, że hej. I porządnie uczą. Jak moje te 8 klas zrobią, to i robotę znajdą.
Rozglądam się wokół, aby sprawdzić, czy aby na pewno żyję na tym samym świecie. Chyba jednak nie. Za rzędem fasolki nie czai się żaden bolszewik. W chłodni między buraczkami a mieszanką warzywną nie ukrywa się przystojny osobnik z tęczową przepaską na biodrach - choć nie powiem, ta wizja wydała mi się kusząca. Na półkach nadal widnieją ceny w złotówkach, choć wyraźnie dociążone kosztem głosów obu pań i większości wyborców. I jakoś nie widać na horyzoncie 15latków układających towary na półkach i zmywających podłogę. Mniemam, że ich nie przeoczyłam, tudzież nie kryją się w korporacyjnych fotelach prezesów.
***
Zawsze mi się wydawało, że na świecie istnieją jakieś pewniki, fundamenty rozumowania. Matematycy zawsze twierdzili, że 2x2 jest cztery, astronomowie, że ziemia jest okrągła, a poloniści, że -uje się nie kreskuje. Oczywistym było, że koń jaki jest, każdy widzi. Ryby pływają, grawitacja istnieje, rano wstanie słońce, a 24. grudnia obchodzimy wigilię. W swojej naiwności sądziłam, że fakty mówią same za siebie, a żelazna logika jest taka sama dla wszystkich. Ogień parzy. Jak ktoś nie wierzy, może wsadzić łapę w płomienie i przekonać się empirycznie. Proste. O, nic bardziej mylnego!
Od jakiegoś czasu nie mogę pozbyć się wrażenia, że ludzie wokół mnie żyją w równoległych rzeczywistościach, odległych od siebie o lata świetlne. Niby wszystkich obowiązują te same prawa fizyki, a jednak są tacy, którzy twierdzą, że jak rzucą kamień, to nie upadnie on na ziemię. Ba! Obserwują setki ludzi rzucających kamieniami i widzą, że te kamienie zawsze upadają, ale i tak nie uznają tego za fakt. Fascynujące jest zastanawianie się, co takie jednostki mają pod czaszką i czy aby głowa nie służy im wyłącznie za element dekoracyjny.
***
Kiedy wychodzę ze sklepu, słyszę za sobą jeszcze poirytowany głos matki - Polki i jej utyskiwania, że w tym sklepie to coraz drożej. Groźnym tonem informuje wszystkich, że jak tak dalej pójdzie, to stracą stała klientkę. No. Bo ona nie da się oszukiwać byle komu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Miło mi będzie, jeśli podzielisz się swoją opinią.